wtorek, 4 sierpnia 2015

Prolog.

Blondynka poczuła natrętny powiew zimnego powietrza. Nie dodawało jej to otuchy, ponieważ wiedziała, co wydarzy się za kilka minut. Opierała się o maskę czarnego samochodu, i mimo, że na zewnątrz panował mróz, jej ramiona opatulała tylko koszulka z krótkim rękawem. Rozejrzała się po okolicy, niby nic nadzwyczajnego: drzewa pokryte grubą warstwą śniegu, drewniane domki, które podczas lata są zapełnione turystami, kilka sklepów na obrzeżach miasta. Jednak zwróciła uwagę na nieznajome sylwetki. Podążały boczną trasą, z dala od jakiejkolwiek cywilizacji. Rozmyślała, czy są bezdomni, pijani. Niestety, żadna z tych myśli się nie sprawdziła. Gdyby byli pod wpływem alkoholu, zauważyłaby, że plączą im się nogi, natomiast bezdomni raczej nie są ubrani w markową odzież. Otrząsnęła się, kiedy na miejsce podjechał drugi samochód. Wysiadło z niego trzech, dobrze zbudowanych mężczyzn. Miała im się oddać. Dlaczego? Powtarzali, że to jedyny sposób uratowania jej rodziny, przed codziennością. Nie chciała poddawać się tak łatwo. Udawała bezbronną, lecz w jej głowie rodził się plan uniknięcia takiego zażenowania. Wiedziała, że rodzice nie akceptują takich zachowań, i zawsze robiła tylko to, na co jej pozwalano. Mówili, że jest słaba, tak nie było. Stwarzała jedynie pozory, ponieważ w środku była cholernie silną dziewczyną. 
Trzech mężczyzn obeszło ją dookoła. Przewróciła oczyma, kiedy spoglądali ukradkiem na jej ciało. Cała czwórka obróciła się, kiedy osoba wysiadająca z pojazdu, trzasnęła drzwiami. Podniosła głowę do góry i zobaczyła jego szyderczy uśmiech. Obrzydliwy, jedyne określenie przychodziło jej na myśl. Podszedł bliżej, przez co Rachel odsunęła się krok do tyłu, i odbiła się o maskę swojego  nowego samochodu. Kiwną głową do trzech nieznajomych, a oni zostawili ich samych, jednak nadal kontrolowali sytuację. Kciuk szatyna przejechał po jej policzku wywołując nieprzyjemne dreszcze. Miała ochotę plunąć mu prosto w twarz, lecz wiedziała, że to pogorszy sytuację w której się znajduje. Jego ręka wędrowała coraz niżej,a blondynka próbowała wyswobodzić się z jego uścisku. Najdziwniejsze w całej sytuacji było to, że nie odezwał się do niej ani słowem. Ona zaś szła w jego ślady, nie miała ochoty rozpoczynać żenującej rozmowy, o tym, żeby przestał ją dotykać. Poczuła dużą, szorstką dłoń, która próbowała dostać się pod jej koszulkę i krzyknęła. Cała sytuacja zaszła za daleko. Mężczyzna posłał jej zimne spojrzenie, i wrócił do swojego zajęcia, które nie było już takie proste, bo jego zdobycz zaczęła szamotać się w każdą możliwą stronę. Jego wspólnicy chcieli mu pomóc, ten jednak kazał im odejść jak najdalej. Czuła, że staje się coraz bardziej bezsilna, ewidentnie górował nad nią siłą. Kiedy dostał się do tego, czego chciał, po jej policzku spłynęła łza, wiedziała, że to koniec, że teraz żaden plan jej nie pomoże. Myliła się. Nagle zza krzaków wyłonili się ci sami chłopcy, których obserwowała wcześniej. Zaszli go od tyłu, nie przeszkadzał mu nawet hałas, skrzypiącego śniegu pod ich ciężarem. Zapamiętał tylko przeszywający ból w okolicach skroni i opadł na ziemię. Nie zabili go, żył. 
-Uciekaj.-usłyszała cichy szept nad swoim uchem. Otworzyła szerzej oczy. Skąd on się tam znalazł?
-Ja..Ja nie wiem jak..-wydukała.
-Och, wystarczy zwykłe dziękuję.-westchnął, lecz kąciki jego ust uniosły się ku górze. 
-W takim razie dziękuję ci nieznajomy.-odparła obracając się.
-Tak właściwie, nie mnie zawdzięczasz to, że jesteś cała tylko jemu.-wskazał palcem chłopaka, który zdążył się oddalić o dobre kilkanaście metrów.-Niestety, on nie pała sympatią do nikogo, więc przekaże mu twoje podziękowania.-uśmiechnął się po raz ostatni, a Rachel dziękowała Bogu za uratowanie jej życia. Radość nie trwała jednak długo, kiedy usłyszała bieg mężczyzn swojego niedoszłego oprawcy. Zaczęła przeszukiwać każdą kieszeń swoich spodni w celu znalezienia kluczyków. Kiedy byli jakieś dziesięć metrów od niej znalazła przedmiot i pisnęła z zachwytu. Wsiadła do samochodu i spokojnie udała się do rodzinnego gniazda, które zaznało teraz spokój.  Myliła się, początek kłopotów dopiero nadszedł.
=======================================
Witam was w prologu:)
Wiem, że fabuła wydaje się na razie "oklepana", ale mam nadzieję, że to tylko wrażenie.
Jeżeli czytasz, zostaw po sobie jakiś ślad w postaci komentarza, nawet negatywnego, dzięki czemu będę wiedziała, co zmienić:)

1 komentarz:

  1. Hej dopiero dzisiaj natrafiłam na Twojego bloga. Bardzo mi się podoba. I powiem że zainteresowałaś mnie na tyle że będę czytać. Do następnego. Pozdr ;-)

    OdpowiedzUsuń