czwartek, 6 sierpnia 2015

Rozdział pierwszy.



Rachel wpatrywała się w pustą szklankę, stojącą na stole. Co chwila brała ją do ręki, obracała i oglądała ze wszystkich stron zastanawiając się, co ma zrobić. Piosenka Passenger'a, która wydobywała się z głośników nie pomagała jej dzisiejszego wieczoru. W końcu przystawiła napój do ust i mimo zapachu, którego nie lubiła, wypiła wszystko duszkiem. Skrzywiła się lekko, ale po chwili poczuła ciepło rozchodzące się po jej całym ciele. Mimo, że musiała podjąć bardzo ważną decyzję, tego wieczoru postanowiła zaszaleć. Wzięła szklankę ze sobą i podeszła bliżej baru. Usiadła na jednym, z niewielu wolnych, czerwonych krzeseł i zawołała barmana ruchem ręki. Podszedł bliżej i wyszczerzył się w jej stronę.

-Poproszę jeszcze raz to samo!-krzyknęła, próbując przekrzyczeć muzykę lecącą w pomieszczeniu.

-Już się robi!-odkrzyknął i zaczął mieszać ze sobą różne alkohole. Blondynka w czasie oczekiwania badała wzrokiem cały teren. Klub został otwarty kilka dni temu i wcześniej nie zdążyła do niego zajrzeć,zresztą rzadko bywała w takich miejscach. Na środku był parkiet, po bokach porozstawiane duże głośniki. W kątach znajdowało się kilka stolików. Całe pomieszczenie było w czerwono-czarnych kolorach. Ludzie tańczyli ze sobą, nie przejmowali się niczym. Ważna była tylko zabawa. Dziewczyna westchnęła głęboko. To jeden z nielicznych dni, kiedy rodzice pozwolili wyjść jej na jakąś imprezę, mimo tego, nie sprzeciwiała się, bo wiedziała jak może zakończyć się taka wymiana zdań. Nie miała żalu do taty o jego zakazy, chciał tylko dobrze dla swojej córki. Z rozmyśleń wytrąciło ją klepnięcie w ramie. Obróciła się, i uśmiechnęła do chłopaka stojącego za ladą. Postawił przed nią trunek i wrócił do swoich zajęć. Rachel powoli popijała swój napój, kiedy poczuła szorstkie ręce, zasłaniające jej oczy. Złapała głęboki oddech i powoli odwracała się-a raczej została obrócona- w stronę tajemniczego mężczyzny.

-I jak złotko, podjęłaś już decyzję?-szepnął jej do ucha, a przez jej ciało przeszedł dreszcz.

-Em, ja..-zająknęła się.- Zaraz, mam czas do jutra.-odparła, zakładając ręce na piersi. W odwecie usłyszała śmiech.

-Twój czas minie za jakieś dwie minuty.-odparł, spoglądając na zegarek.- Ale dobrze, masz czas do siódmej.-posłał jej sztuczny uśmiech i wyszedł z klubu. Dziewczyna nie przejęła się nim za bardzo, ponieważ jej słaba głowa dawała się we znaki już po dwóch drinkach, jednak nie zniechęciła się, tylko zamówiła po raz kolejny ten sam trunek.

*~*

Była piąta nad ranem. Większość ludzi opuściła już klub, jednak Rachel nie miała zamiaru przerywać swojej zabawy. Kiedy opróżniła całą butelkę szkockiej, odbiło jej dosłownie. Zaczęła tańczyć, kleić się do każdej napotkanej osoby. Wchodziła na stoliki i tańczyła. Przesiedziała tutaj jakieś osiem godzin, lecz nie odczuwała żadnego zmęczenia. Ashley, jej przyjaciółka była w drodze po blondynkę, przez nachalność barmana, który prosił ją o to kilkanaście razy. Dziewczyna nagle poczuła się senna, i opadła na stolik nie zwracając uwagi na rozlany napój. Oparła głowę o swoją rękę i już miała odpłynąć w krainę morfeusza, kiedy usłyszała jak brunetka wykłóca się o coś z ochroniarzem. Usiadła i zaczęła machać w stronę rozwścieczonej dziewczyny, na co ta w odwecie posłała jej mordercze spojrzenie. Pokazała mężczyźnie w jakim stanie znajduję się Rachel, i dopiero wtedy mogła wejść wgłąb pomieszczenia. Szybkim krokiem podeszła do przyjaciółki i szarpnęła za jej ramię. Zaprowadziła ją na zewnątrz budynku i oparła o mur szukając kluczy do swojego samochodu.

-Odbiło ci?!-krzyknęła tak głośno, jak pozwalały jej na to struny głosowe.

-Ciszeeeej, proszę musisz mówić jak przez jakiś pieprzony mikrofon?-mruknęła,łapiąc się za głowę.

-Widzę, że już cię główka boli. Dziwię się, że w ogóle dałaś radę tańczyć po takiej ilości alkoholu.-odparła poprawiając swoje długie włosy.-Wiesz jak długo musiałam tłumaczyć rodzicom, dlaczego wychodzę o piątej rano?!-krzyknęła ponownie, jednak na darmo, ponieważ jej przyjaciółka zdążyła zasnąć w czasie jej przemówienia. Westchnęła i zaczęła targać za sobą ciało dziewczyny w stronę parkingu. W oddali zobaczyła przy sąsiednim samochodzie czwórkę chłopców którzy bawili się tak dobrze jak Rachel. Po kilkunastu sekundach obie stały przy jej samochodzie, a Ashley próbowała wpakować dziewczynę do środka, która po przebudzeniu stawiała opór, twierdząc, że nie zdążyła dopić napoju. W odwecie na jej głupie zaczepki, usłyszała śmiech wcześniej wspomnianych chłopaków. Blondynka uśmiechnęła się do nich i chwiejnym krokiem próbowała podejść, żeby się przywitać jednak została zaciągnięta siłą do auta. Wydęła usta do swojej wybawczyni, jednak pozwoliła zapiąć sobie pasy. Towarzyszka westchnęła z ulgą i ruszyła w stronę swojego domu.

*~*

Dziewczynę obudził niemiłosierny ból głowy. Dodatkowo jej telefon wibrował co chwilę, informując o nadchodzącym połączeniu. Chcąc nie chcąc musiała w końcu odebrać. Przeszukała materiał kołdry aby znaleźć urządzenie i kiedy jej się udało spojrzała na numer. "To dzisiaj.." pomyślała. Niepewnie przesunęła palcem zaznaczając zieloną słuchawkę.

-H-halo?-spytała mając nadzieję, że może ktoś z podobnego numeru próbuje się z nią skontaktować.

-Zadecydowałaś? Moja cierpliwość się już kończy..-odchrząknął.

-Zgadzam się.-przerwała mężczyźnie drżącym tonem.

-Wspaniale!-usłyszała jak klaszcze w dłonie.-Dzisiaj o 18, obrzeża miasta. Bądź sama, pamiętaj.-oznajmił i kiedy miała odpowiadać połączenie się przerwało. Ręce Rachel zaczęły drżeć ze zdenerwowania. Wstała chwiejnym krokiem i ruszyła w stronę drzwi. Znała ten teren doskonale, tyle razy była u Ashley, że trafiłaby do wyjścia z zamkniętymi oczami. Na palcach przeszła obok komody i otworzyła najciszej jak potrafiła białe drzwiczki. Po schodach schodziła pomału, biorąc po drodze porozrzucane rzeczy. Wyszła z domu starając się nie trzaskać i wybiegła z podwórka swojej najlepszej przyjaciółki.

*~*

W domu nie przebywała za długo. Napisała rodzicom kartkę i zawiesiła na lodówce, żeby się nie denerwowali. Mimo kaca wyjęła z szuflady klucze do swojego samochodu. Sprawdziła jeszcze kilka razy czy dobrze zamknęła drzwi i kiedy upewniła się, że wszystko jest w porządku ruszyła w stronę czarnego Bmw. Wsiadła do środka, oparła ręce na kierownicy i wzięła kilka głębokich oddechów. Wszystko będzie dobrze, będzie dobrze.

***

Na miejscu była trzydzieści minut później. Tak jak się umawiali, obrzeża miasta. Wyszła i poczuła chłód, który opanował jej ciało. Ubranie krótkiego rękawka w czasie, kiedy mróz sięga do minus dwudziestu stopni Celsjusza nie było najlepszym pomysłem. Potarła dłonią kilka razy o swoje ramiona i zrobiło jej się trochę cieplej. Wiedziała, co ją czeka. Mężczyzna wywęszył informacje dotyczące przeszłości jej rodziców. Mama, szanowana prawniczka, kiedyś brała udział w różnych rozbieranych sesjach. Niby nic, jednak w jej zawodzie musiała uważać na każdą informację przekazywaną o swojej osobie. Gdyby jej szef dowiedział się, o jej młodocianych latach, prawdopodobnie byłaby bez pracy. Natomiast ojciec, szanowany chirurg spowodował śmiertelny wypadek pod wpływem narkotyków. Przekazał dużą sumę pieniędzy aby ukryć swój największy błąd. Zaczęła oglądać się po okolicy. Bywała tutaj wcześniej, spokojna leśna droga oddalona od wszelkiej cywilizacji. Całą powierzchnie ściółki pokrywała gruba warstwa śniegu. Spojrzała w stronę lasu, który znajdował się za jej samochodem i zauważyła tam cztery sylwetki. Nie zdążyła się im dobrze przyjrzeć, ponieważ naprzeciw niej stanęło właśnie bardzo drogie auto. Zdenerwowanie sięgnęło zenitu, a w głowie rodził się plan ucieczki. Nim zdążyła wszystko dobrze przemyśleć. Trzech, dobrze zbudowanych mężczyzn obeszło ją dookoła. Ustawili się, co chwila spoglądając na dziewczynę ukradkiem spod swoich czarnych okularów. Prychnęła głośno dając im do zrozumienia, że wcale nie są super tajniakami. Odwrócili wzrok, kiedy ktoś trzasnął drzwiczkami całą swoją siłą. Podszedł do niej z obrzydliwym uśmiechem na ustach. Dotknął kciukiem jej policzka, lecz ona obróciła twarz w drugą stronę unikając jego wzroku.

-Spójrz na mnie!-splunął. Rachel obróciła niepewnie głowę w jego stronę spotykając się z jego spojrzeniem.-Dobra dziewczynka, dobra..-przejechał knykciem, tym razem po jej wargach. Blondynka speszyła się i zrobiła krok do tyłu odbijając się o maskę samochodu. Machnął głową do swoich towarzyszy na co oni odeszli, lecz ciągle kontrolowali sytuację. Jego ręka wślizgnęła się pod jej bluzkę, przez co blondynka zaczęła się szamotać utrudniając mu dojście do celu. Z jej gardła wyleciał pisk, jakby miał jej pomóc, choć wiedziała, że nie ma na to najmniejszych szans. Zamknęła oczy i czekała na rozwój wydarzeń, kiedy nagle jego ręka zsunęła się, a on opadł na ziemię bez sił. Otworzyła szerzej swoje gałki, nie dowierzając, że ci sami chłopcy, o których wcześniej myślała, uratowali jej życie. Leżał na ziemi, a z tyłu jego głowy sączyła się krew. Wiedziała, że żyje bo jego klatka piersiowa poruszała się w górę i w dół. Było jej zimno, a trampki były całe przemoczone.

-Uciekaj.-usłyszała szept nad swoim uchem i obróciła się w stronę swojego wybawcy.

-Ja, ja nie wiem...-plątała się w swoich słowach.

-Wystarczy zwykłe dziękuję.-uśmiechnął się do niej nieśmiało.

-W takim razie dziękuję ci, nieznajomy.-odwzajemniła jego gest przyglądając mu się.

-Tak właściwie, to jemu powinnaś dziękować-wskazał ręką na chłopaka oddalonego o kilka metrów.-Jednak on nie pała sympatią do większości, więc przekaże mu twoje podziękowania.-odparł i zniknął. Usłyszała za sobą szelest i zauważyła, że trzech ogierów biegnie w jej stronę. Pospiesznie zaczęła przeczesywać teren kieszeni swoich spodni w celu znalezienia kluczyków. Kiedy znalazła to, czego szukała, pisnęła z zachwytu i wsiadła do środka. Odpaliła silnik i zawróciła autem w stronę wyjazdu na główną drogę. W międzyczasie obniżyła jeszcze szybę i pokazała im środkowy palec, śmiejąc się przy tym gardłowo. Próbowali za nią biec, jednak na marne. Dziś smak wygranej poczuła ona, a nie nikt inny. Była uradowana, i zdecydowanie zaliczyła ten dzień do najlepszych w swoim życiu. W bardzo dobrym humorze pojechała do swojego domu, podśpiewując piosenki lecące razem w radiu. Na drodze głównej, w jej miasteczku zauważyła chłopaka z którym rozmawiała niedawno. Zwolniła przy nim i zaczepiła go. Obrócił się jako jedyny z całej czwórki.

-Hej, tak właściwie, jak masz na imię?-spytała, czując lekkie zażenowanie.

-Ashton-odparł z rozbawieniem.

-W takim razie Ashton, dzięki twojej pomocy mogę wieść normalne życie. Dziękuję!-odkrzyknęła, i zachowując się jak egoistka po prostu odjechała nie pytając nawet o podwózkę. Gdyby w tamtym momencie wiedziała, że to jeden z nielicznych, normalnych dni w jej życiu, nie zatrzymywałaby się przy nich, nawet będąc wdzięczną za tamten zbieg wydarzeń.

============================================================

Um, hej. Pierwszy rozdział za nami. Szczerze, wyobrażałam go sobie nieco inaczej, jednak hmm wyszedł taki..

Do następnego..:)
Wyraźcie swoją opinię :)

Samsu. x

1 komentarz:

  1. Bardzo podoba mi się ten rozdział. Powiem szczerze że fajnie nawiązuje do prologu. Do następnego. Pozdr ;-)

    OdpowiedzUsuń